Poród partnera. Urodzenia partnerskie - w czasie porodu oprócz personelu medycznego lub innych specjalnie przeszkolonych osób matka rodzi bliskich. Najpowszechniejszą opcją jest poród wraz z mężem, ale porody partnerskie nie oznaczają wyłącznie jego obecności. Może to być każdy, kogo kobieta chce zobaczyć obok niej - dziewczyna Zanim zaczniemy rozglądać się za partnerem i budować przyszły związek, powinniśmy zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Psycholog i coach Monika Goworek wymienia najważniejsze z nich. 1. Warto wiedzieć, kogo szukamy. Jeśli chodzi o kryteria dotyczące wyglądu zewnętrznego, na ogół nie mamy problemów. Wyszli na papierosa i zaczęli rozmawiać o mnie. Niby nie miałam nic do ukrycia, ale zrobiłam się bardzo spięta i chciałam wiedzieć o czym rozmawiali. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Mój idealny narzeczony z zakłopotaniem tłumaczył mi, że rozumie, że nie powinien był tego robić. Okazało się, że Staszek właśnie Mój partner był koło mnie i tylko słuchał. Powiedziałam wszystkim, że jestem bardzo szczęśliwa, że oni tu są itp. Po czym dodałam, że ślub się nie odbędzie, mój partner zdębiał, a ja oznajmiłam wszystkim, że ślubu nie będzie, ponieważ partner mnie zdradził. Uciekłam, wsiadłam w samochód i pojechałam w stronę . fot. Adobe Stock, Davide Angelini W pierwszą rocznicę naszego związku zabrał mnie do restauracji. W milczeniu przeglądaliśmy menu. To znaczy Kuba studiował je z uwagą, ja zaś zastanawiałam się, jak mu przekazać, że z nami koniec. Od pewnego czasu czułam, że to zmierza donikąd. Kuba był czarujący, delikatny, romantyczny, zawsze pełen szacunku i rewerencji – i przez pierwsze miesiące to na mnie działało. Później jednak zdałam sobie sprawę, że potrzebuję silnego, konkretnego faceta. Takiego, który naprawi cieknący kran i porwie mnie na weekend w góry bez pytania tydzień wcześniej, czy chcę, czy na pewno, bo może marzyłam o czymś innym, a on nie zamierza mi niczego narzucać, ble, ble, ble. Mówiąc wprost, Kuba był po prostu nudny. W łóżku też. Zawsze delikatny, dbający o moje potrzeby, przy świecach i muzyce. Wiem, niejedna kobieta z chęcią by się ze mną zamieniła, ja jednak czasem miałam ochotę na coś innego. Namiętny eksces na blacie stołu podczas przyrządzania obiadu czy na tylnym siedzeniu samochodu… A nie w kółko tak grzecznie, tradycyjnie, choć w płatkach róż. Tak, to był chyba jeden z głównych powodów. Gdyby przynajmniej w łóżku zachowywał się, hm, bardziej zdecydowanie i z większą fantazją... Niestety po roku naszego związku wiedziałam już, że bez względu na to, co bym robiła, jakie sygnały bym mu słała – Kuba nigdy nie zmieni swojego zachowania. Może romantycy tak już mają. Poczułam, że nie mogę złapać tchu – O czym myślisz, słońce? – głos Kuby wyrwał mnie z zamyślenia. – Och, wiesz... – uśmiechnęłam się zdawkowo. – Nie wiem, na co się zdecydować. Kuba natychmiast wskoczył w rolę rycerza ratującego damę w opałach. W końcu za jego namową wzięłam coś z kuchni włoskiej. Kuba zamówił jeszcze butelkę czerwonego wina, kelner zapalił świece i brakowało tylko kwartetu smyczkowego przygrywającego klasyczne miłosne kawałki. Rany... Mimo wszystko, choć w głębi serca podjęłam już decyzję, uznałam, że to nie jest dobry moment na zerwanie. Nie wtedy, nie w tamtej restauracji. To jakby w dzień ślubu przyznać się narzeczonemu do zdrady. Gawędziliśmy o różnych sprawach i, owszem, zauważyłam, że Kuba jest rozkojarzony bardziej niż zwykle i jakby podenerwowany. Ale wino zbyt przyjemnie szumiało mi w głowie, żebym się tym przejmowała. Zorientowałam się w sytuacji dopiero wtedy, gdy już było za późno. Zamówiliśmy deser: moje ulubione tiramisu. Mogłabym je jeść na kilogramy, gdyby nie obawa przed utratą figury. Kuba gdzieś wyszedł, sądziłam, że do łazienki, a ja dopijałam wino – stanowczo zbyt dobre. Wrócił tuż przed kelnerem, który podał ciasto. Przypomniał mi się dzień, w którym się poznaliśmy, i tamtą kafejkę. Byłam wtedy z przyjaciółkami i właśnie niosłam do stolika w ogródku swoje tiramisu, gdy nagle wpadł na mnie Kuba. Jak zwykle bujał w obłokach i nie patrzył, gdzie idzie. – Najmocniej przepraszam – wybąkał, podczas gdy ja leżałam na ziemi, umazana ciastem. Byłam wściekła, jednak gdy spojrzałam w przerażone oczy stojącego nade mną chłopaka, cała moja złość gdzieś się ulotniła. – Pomóż mi wstać – powiedziałam, zamiast rzucić soczystą wiązanką. – Oczywiście – odparł i podał mi rękę. – Jestem Kuba. – Gosia – przedstawiłam się odruchowo. – Pozwól, że odkupię ci ciastko – rzucił i pognał do lady, nim zdążyłam zaprotestować. Po chwili przyniósł mi tiramisu, przeprosił jeszcze ze trzy razy i się ulotnił. Dopiero gdy zjadłam całe ciastko, odkryłam, że na serwetce zapisał swój numer telefonu. Trochę się rozmazał od kremu, ale udało mi się go odcyfrować. Zadzwoniłam jeszcze tamtego wieczoru i przegadaliśmy chyba ze trzy godziny. Zaprosił mnie na randkę do kawiarni, w której podawali najlepsze tiramisu w mieście. Jak mogłam odmówić? Wciąż uśmiechałam się do wspomnień, gdy kelner postawił przede mną talerzyk ze smakowicie wyglądającym ciastkiem. – Smacznego, słońce – powiedział Kuba, a ja uniosłam widelczyk. Wzięłam kęs. Ciasto dosłownie rozpływało się w ustach. Aż zamknęłam oczy z rozkoszy. – Muszę ci coś powiedzieć, kochanie – zaczął Kuba, gdy nabierałam kolejną porcję. Wstał znienacka. Po chwili wahania opadł na kolana. Tak mnie tym zaskoczył, że przełknęłam ciasto, niemal nie czując smaku. Zachłysnęłam się i coś stanęło mi w gardle. – Wiesz, że cię kocham – mówił Kuba, a ja nagle poczułam, że nie mogę złapać tchu. Dosłownie! Otworzyłam usta, ale nie mogłam nic powiedzieć. Kuba nie zareagował. W ogóle nie patrzył na mnie, tylko gdzieś w podłogę. Chwycił mnie za rękę. Ja w tym czasie przycisnęłam drugą dłoń do gardła w desperackiej próbie zaczerpnięcia powietrza albo przynajmniej wskazania problemu. W końcu podniósł na mnie wzrok i się uśmiechnął. Potrafi naprawić cieknący kran i nie tylko – Wiem, że to niespodziewane. Z otwartymi ustami i oczami wychodzącymi z orbit musiałam wyglądać jak ryba wyciągnięta z wody. Kuba zapewne wziął to za oznakę zdziwienia. – Taka kobieta jak ty… – ciągnął. Wyrwałam mu dłoń i poklepałam się po gardle, próbując mu pokazać, że się duszę. – Coś nie tak, słońce? – zapytał. Mogłam tylko pokiwać głową i ponownie wskazać gardło. Zerwał się na równe nogi i patrzył na mnie bezradnie, w panice, całkiem jak wtedy, gdy się poznaliśmy. A ja słabłam coraz bardziej. Przed oczami pojawiły mi się czarne plamki. – Ratunku! – zawołał w końcu mój chłopak. – Niech ktoś pomoże! Ona się dusi! Zaczęłam się zsuwać z krzesła... Nagle jakaś siła poderwała mnie w górę. Poczułam silny nacisk na brzuch, pod przeponą. Raz, drugi. Za trzecim to, co blokowało mi gardło, puściło – i wraz z głośnym kaszlnięciem poleciało na stół. Głośno wciągnęłam powietrze i spojrzałam na obrus. Obok talerza, oblepiony biszkoptem, leżał pierścionek. Mój wybawca delikatnie postawił mnie na ziemi i odwrócił ku sobie. – Już dobrze? – zapytał, wciąż trzymając mnie za ramiona. Był elegancko ubrany, dobrze zbudowany i wysoki. Wyższy ode mnie. Musiałam zadrzeć głowę, żeby na niego spojrzeć, a nosiłam buty na obcasach. Kiwnęłam głową, niezdolna do wykrztuszenia słowa, ale tym razem nie z powodu pierścionka tkwiącego w tchawicy. Mój wybawca miał takie piękne, szare oczy… Uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu. – Cieszę się, że mogłem pomóc – powiedział, odwrócił się i poszedł do stolika, przy którym siedziało dwóch mężczyzn. Zanim usiadł, spojrzał na mnie jeszcze raz i uśmiechnął się krzepiąco. – Gosiu… – szepnął Kuba. Odwróciłam głowę i ujrzałam go klęczącego przede mną z pierścionkiem w dłoni. Pierścionkiem, który miałam znaleźć w cieście, a nie połknąć wraz z nim i prawie się udusić… Chryste, przez ten swój cholerny romantyzm Kuba mało mnie nie zabił! A potem zamiast ruszyć mi na ratunek, potrafił tylko wołać innych na pomoc… – Nie wyszło tak, jak zapla… planowałem… – wyjąkał, a ja zrozumiałam z przerażeniem, że to oświadczyny. Mój Boże, dopiero co postanowiłam go rzucić, a on mi się oświadczał! Nie wiedziałam: śmiać się, wściekać czy płakać. Mówił dalej, ale już go nie słuchałam. Osunęłam się na krzesło i spojrzałam za siebie. Facet, który mnie uratował, patrzył na mnie. Z uśmiechem wzniósł kieliszek w niemym toaście. Nie poczekałam na właściwą chwilę, nie osłabiłam ciosu lepiej wybranymi okolicznościami – zerwałam z Kubą jeszcze tamtego wieczoru, kilka minut później. Wyszedł ze łzami w oczach. Ale wcześniej przepraszał mnie, mówiąc, że rozumie, że mam sobie nie robić wyrzutów, bo to jego wina, nie stanął na wysokości zadania, zawiódł mnie. Kajał się tak bardzo, że aż mi się go żal robiło, jednak nie na tyle, aby zaprzeczyć. Choć nie rozpatrywałaby tego w kategoriach winy – po prostu kompletnie do siebie nie pasowaliśmy. Odrobina romantyzmu na co dzień bywa urocza: kobieta czuje się dopieszczona, wielbiona. Jednak wszelka przesada jest niezdrowa. Ujmując to kulinarnie, miałam dosyć szampana, kawioru i tiramisu – tęskniłam za wódką, chlebem ze smalcem i drożdżowym ciastem. Tęskniłam za zwyczajnością. No i chciałam wiedzieć, że mogę polegać na swoim facecie, gdy stanie się coś złego. I że będzie umiał podjąć decyzję, gdy ja się zawaham. W układzie z Kubą nie mogłam sobie pozwolić na luksus bycia niezdecydowaną. Odpowiedź „Nie wiem” nie wchodziła w rachubę. To męczące. Z restauracji wyszłam z Adamem, moim wybawcą. Czasem czuję z tego powodu wyrzuty sumienia, ale cóż, uległam spontanicznemu, niezaplanowanemu, niewyreżyserowanemu porywowi serca. Taki romantyk jak Kuba powinien to zrozumieć. Adam jest ratownikiem medycznym. Codziennie ratuje czyjeś zdrowie i życie, ale śmieje się, że nikt jeszcze nie podziękował mu tak jak ja. Jesteśmy ze sobą już drugi rok i planujemy ślub. Mój facet potrafi dużo więcej niż naprawić cieknący kran. Poezji nie czytuje, woli kryminały. Ciętych kwiatów w ogóle nie uznaje – jeśli już, to obdarowuje mnie praktyczną rośliną w doniczce. No i nie uważa, że łóżko to jedyne miejsce, gdzie dwoje kochających się ludzi może zaszaleć. Czytaj także:„Chcieliśmy wprowadzić z żoną nieco fantazji w nasze życie erotyczne. Niestety, zostaliśmy przyłapani na gorącym uczynku”„Zostawiłam na chwilę dziecko w samochodzie, a kiedy wróciłam... samochodu nie było. Mój synuś fartem uniknął tragedii”„Mąż nie chce wierzyć, że odchodzę, bo nie chcę już z nim być. Próbuje mi wmówić kochanka i wykorzystuje do tego syna” W sobotę mam być świadkiem na ślubie przyjaciółki, ale wolałabym nigdy w tym nie uczestniczyć... Dowiedziałam się czegoś, co jest dla mnie nie do pojęcia. Oni po prostu nie powinni brać żadnego ślubu i być razem! Ten bydlak zdradził ją w czasie wieczoru kawalerskiego. Na chwilę przed tym, kiedy ma przysięgać jej wierność do końca życia... To jest pewna informacja i nie mam żadnych wątpliwości, że tak było. Na imprezie był mój znajomy, który później wygadał mi się, że zaprosili na ten wieczór striptizerki. Tylko, że one nie tylko tańczyły, bo tak naprawdę to były zwykłe prostytutki. Każdy gość mógł się z nimi zabawić. Przyszły pan młody pierwszy skorzystał z okazji. Podobno latał za jedną z pieniędzmi, a potem zamknęli się w pokoju. Był seks i tyle. Tylko, że ja się o tym dowiedziałam i muszę się przez niego zamartwiać! Ślub planowali od 2 lat. Wszystko już gotowe. Jest sala weselna, zespół, kościół, wszystko. Mnóstwo kasy na to poszło, a teraz ja mam doprowadzić do tego, że nic z tego nie wyjdzie? Zawsze miałam pecha. Ludzie wygadują mi rzeczy, o których nie chciałabym wiedzieć. Ale wiem i co z tym zrobić? Wiem, co powinnam, ale nie wiem, czy się odważę... On zdradził, ona powinna się dowiedzieć. I to teraz, zanim będzie za późno. To się kiedyś pewnie wyda, albo zdradzi ją z inną i wtedy rozwód... Chyba lepiej tego uniknąć. Wygadałam się znajomej i ona mówi, że nie powinnam się mieszać w cudze sprawy. Skoro ona nie zauważyła, z kim chce się związać, to jej sprawa. Powiedziała też, że to mógł być jeden wybryk. Facet za dużo wypił i stało się. To żadne pocieszenie! Czy każdy pijany facet wskakuje do łóżka prostytutki? Chyba jednak nie, bo sama jestem w szczęśliwym związku z uczciwym i kochającym mnie mężczyzną. Ona jest teraz taka zajęta przygotowaniami... I co ja mam zrobić? Zadzwonić i jej powiedzieć? Spotkać się z nią u niej w domu i porozmawiać o tej sprawie obok przygotowanej sukni ślubnej? Chyba pierwszy raz w życiu jestem w takiej kropce. Poradźcie, proszę! Weronika Rzadko się zdarza, aby dojrzali (przynajmniej pod względem wieku) partnerzy byli dla siebie pierwszymi kochankami. Niemal każda kobieta i każdy mężczyzna, którzy nie są już nastolatkami, mają jakąś intymną przeszłość. To, czy będą o niej rozmawiali, czy nie, zależy tylko i wyłącznie od nich samych, jednak decydując się na tego rodzaju szczerość, należy wziąć pod uwagę, jakie skutki może ona przynieść. Jeśli któreś z partnerów zaczyna inicjować rozmowy na temat swoich doświadczeń seksualnych - próbuje dzielić się swoją historią lub pyta o historię kochanka - przede wszystkim warto zastanowić się, dlaczego to robi i jaki jest cel jego działań. Jeśli wynika to z naturalnej chęci poznania seksualnych upodobań ukochanej osoby i odnalezienia sposobu na dostarczanie jej maksimum satysfakcji erotycznej, nie ma w tym nic złego, ale jeśli np. mężczyzna przejawiający ogólne tendencje do zazdrości, zaczyna wypytywać kobietę o jej doświadczenia z poprzednimi partnerami, może to oznaczać problemy. Jeśli w takiej sytuacji partnerka zdecyduje się na szczerość, związek może nie przetrwać tej próby. Podobnie może się stać, gdy rozmowa o intymnej przeszłości partnerów odbędzie się w niewłaściwym momencie: np. na początku trwania związku, kiedy opowiadanie o byłych kochankach może zostać uznane za tęsknotę za nimi, chęć przechwalania się lub niepoważne traktowanie obecnego związku. Możliwy jest także odwrotny scenariusz: wyznanie intymnych faktów z przeszłości następuje zbyt późno: np. partner niejako przy okazji zdradza, że kiedyś uwielbiał seks analny z partnerką i teraz też chciałby zadowalać się w ten sposób - kobieta nieprzygotowana na taką informację, może doświadczyć wiele negatywnych emocji po usłyszeniu takiej wiadomości. Szkodliwe dla związku będzie też na pewno traktowanie partnera jak spowiednika wysłuchującego wyznania grzechów z seksualnej przeszłości - w takiej sytuacji nikt nie będzie czuł się dobrze. Co oczywiste, niedozwolone są także wszelkiego rodzaju łóżkowe porównania, czyli informowanie partnera, z kim, jak i kiedy przeżywało się miłosne uniesienia i odnoszenie tych doznań do obecnej sytuacji. Podsumowując: wszystko zależy od indywidualnych ustaleń partnerów, ale najbezpieczniej jest zwykle zachować szczegóły intymnych historii dla siebie, jednocześnie będąc szczerym z partnerem-ukochana osoba ma prawo wiedzieć, że przed nią w naszym życiu był ktoś inny. Małżeństwo to NIE szczyt marzeń wszystkich kobiet. Zgadzam się. Naszym kobiecym celem numer jeden NIE jest założenie białej sukni, welonu i huczne wesele. Mamy większe ambicje i za naturalne przyjmujemy realizację się w kilku rolach. W ten sposób nasze życie staje się barwniejsze i ciekawsze, niesprowadzone do „bycia tylko żoną”, a my jesteśmy niezależne, silne i pewne większość z nas oprócz zawrotnej kariery i podróżach, marzy o szczęśliwym związku, zwieńczonym ślubem. Mimo zwariowanych czasów, marzymy o spokoju i stabilizacji. Czasami same nie przyznajemy się przed sobą do pragnienia założenia rodziny. Mówimy, że to nie jest najważniejsze, że związek ogranicza, dzieci odbierają wolność. Jednak po cichu marzymy o tym, by znaleźć świetnego faceta lub by ten, który jest obok, się oświadczył. Problem w tym, że nie zawsze to dobry kandydat na męża. Czasami mężczyzna, który jest obok, nie nadaje się na towarzysza życia. Jak go rozpoznać? Po czym poznać, że to dobry kandydat na męża?Oświadczył sięZaskoczona?Być może to dziwny początek artykułu, ale gdy się przyjrzeć bliżej, w 100% co najmniej kilka kobiet będących w długoletnich związkach, które narzekają na to, że on się jeszcze nie oświadczył. To nie tak, że potencjalny przyszły mąż nie wie o pragnieniach swojej dziewczyny. Ona nieraz mu sugerowała, a potem wprost mówiła, czego pragnie, narażając się na utratę szacunku sama przed sobą. No bo w sumie czy naprawdę trzeba mężczyźnie mówić o oświadczynach, ciągnąć go trochę siłą przed ołtarz? Przecież to powinno wyglądać problem to „wieczne narzeczeństwa”.Dobry kandydat na męża nie tylko się oświadczy, ale również będzie dążył razem ze swoją przyszłą żoną do zorganizowania ślubu. Jeśli jego zaangażowanie kończy się na wsunięciu pierścionka na palec, to trochę za mało. Dlaczego? Niestety dlatego, że często piękną biżuterię wręcza się dla świętego spokoju, bo ona nalega, a nie z przesłaniem „chcę być z Tobą do końca życia”.Dlatego jeśli zależy Ci na ślubie i założeniu rodziny, a on się nie oświadcza po 2-3 latach związku lub w żaden inny sposób nie określa swojego stosunku do tego, co Was łączy, poważnie porozmawiaj z partnerem. Być może jesteś tylko „dziewczyną na trochę” i mężczyzna, z którym dzielisz codzienność nie widzi w Tobie dobrej kandydatki na „kobietę życia”. Warto chyba o tym wiedzieć teraz, a nie za 5 lat, kiedy on znajdzie w końcu tę właściwą i Ci grzecznie podziękuje za umilanie życia w trakcie czekania na jego żonę?Bolesna prawda jest taka, że mężczyzna ma więcej czasu. Ty jako kobieta, która planuje założenie rodziny i urodzenie dzieci nie powinnaś dawać się zwodzić. Jest opiekuńczyPrawdziwy mężczyzna będzie chronił stereotyp?Już kandydat na męża to ten, który będzie się Tobą opiekował (co nie zmienia faktu, że sama możesz się sobą zaopiekować, właściwie wszystko możesz sama… Tylko po co Ci wtedy mężczyzna? W związku to naturalne, że Ty opiekujesz się nim, a on Tobą i nie ma co się na ten fakt oburzać). Dlatego przyszły mąż nie będzie miał problemu, by zrobić Ci śniadanie, sam z siebie zaopiekuje się Tobą w trakcie choroby, porozpieszcza, pozwoli poczuć się Tobie wyjątkowo…Jednak uwaga dobry kandydat na męża jest opiekuńczy nie tylko w stosunku do Ciebie, ale pochyli się nad losem bliskiej osoby w potrzebie, będzie wrażliwy na potrzeby innych, przypadkowych osób – pomoże kobiecie wnieść wózek do tramwaju, ściągnie starszej pani w markecie towar z wyższej półki, pomoże kierowcy odpalić samochód, gdy ten w trakcie mrozów odmówi posłuszeństwa. I wszystko to będzie dla niego naturalne i oczywiste, bo tak się tak ważna jest opiekuńczość?Gdy kobieta mówi o mężu, często myśli o ojcu swoich dzieci i w tym kontekście cecha ta ma ogromne pasje, ale to Ty jesteś najważniejszaPasje są ważne. Osoby o bogatej osobowości je po prostu jednak, by zainteresowania nie zasłaniały życia, by umieć z nich w razie nagłej potrzeby zrezygnować, na przykład, gdy jesteś chora. Dobry kandydat na męża zostanie z Tobą i się Tobą zaopiekuje, zamiast iść z kumplami grać w nogę, zawiezie Cię na izbę przyjęć, gdy złamiesz rękę, zamiast dzwonić po taksówkę. Oczywiście nie będzie rezygnował z własnych pasji z byle powodu, ale wtedy, kiedy sytuacja będzie podbramkowa, nie będzie miał wątpliwości, jak trzeba się to takie ważne?Z prostych powodów. Gdy zakłada się rodzinę, często zdarzają się takie momenty, kiedy trzeba zmieniać plany, wykazując się elastycznością. Wtedy trzeba działać szybko, sprawnie i podobną wizję życiaMałżeństwo to nie tylko ślub i wielkie wydarzenia, ale szara codzienność. Dzielenie obowiązków, pracy, wykonywanie mnóstwa czynności w zgodzie z własną wizją życia. Dlatego nieważne, jaka ona jest, istotne jest to, by była podobna, by mieć zbliżoną hierarchię że przeciwieństwa się przyciągają i na bazie różnic można stworzyć coś pięknego. Istotne jest jednak to, by światopogląd był podobny, czyli by związek miał wspólny rdzeń, takie same fundamenty, które osobiste cechy małżonków tylko ambicje i plan na siebieAmbicje są ważne. Niewygórowane, ale ludzkie, polegające na tym, że chce się w życiu osiągnąć coś więcej niż ma się na tę chwilę. Nie muszą być to spektakularne, czysto materialne pragnienia, czasami cel jest inny – pomoc lokalnej społeczności, czy na przykład chęć dokształcania się w zakresie, który w szczególny sposób mający plan na siebie będzie się realizował i nie będzie miał problemu, że Ty również to robisz. Będzie Cię wspierał, bo będzie rozumiał Twoje potrzeby. Bez zazdrości i poczucia niskiej wartości. Nawet jeśli przez jakiś moment w życiu będzie Ci szło lepiej niż jemu, nie będzie miał z tym problemów. Zamiast kompleksów, wybierze zdrową opcję w postaci inspirowania się Twoim działaniem i dążeniem do poprawy własnej sytuacji. Będzie zaradny i odpowiedzialny, a to bardzo ważne traktuje własną mamę/siostręDobrze traktuje mamę i siostrę. Dobrze nie oznacza „ulegle”, ale z szacunkiem i asertywnie. Nie chodzi o to, by mieć maminsynka za męża, czy też osobę pozbawioną własnego zdania lub teściową na barkach, której syn jeszcze nie odciął kandydat na męża będzie z szacunkiem traktował swoją mamę, jednak wyraźnie zaznaczając własne granice. Innymi słowy asertywnie, ze zrozumieniem faktu, że to Ty jesteś najważniejsze, nie mamusia, nie siostra ani nikt wadyNie to nie nie ma, dlatego jeśli sądzisz, że ten obok Ciebie, jest ideałem, oznacza to jedno: nie patrzysz realnie na sytuację i lepiej na tym etapie związku nie myśleć o ślubie, bo najpewniej przeżyjesz szok, gdy różowe okulary dobry kandydat na męża musi mieć wady i co gorsza muszą być to takie wady, które Ty jest interesującyNo dobrze ostatni, ale chyba najważniejszy punkt. Gdy słyszę: „może nie jest super, ale na męża się nadaje” to mam ochotę krzyczeć. Bo zazwyczaj chodzi o tak zwane ciepłe kluchy, pomocne, świetnie zorganizowane, zaradne, ale…szalenie ma być interesujący, atrakcyjny, ma podobać się Tobie i wywoływać burzę emocji. Teraz. Nie za rok, nie po ślubie, ale właśnie teraz. Na nudzie i schematyczności daleko nie ujedziecie. Dlatego jeśli mężczyzna według wszystkich wokół nadaje się na męża, ale Ty tego nie czujesz, nie daj sobie wmówić, że z czasem otworzysz oczy. Bez pożądania, namiętności i tego „czegoś”, niestety zazwyczaj się nie udaje…

o tym powinien wiedzieć mój przyszły partner